Dziś kolejna recenzja, tym razem "Inferno" Dana Browna.
Miłośnicy
prozy amerykańskiego pisarza na pewno odpowiedzą-tak. Widzowie „Kodu Leonarda
da Vinci” czy „Aniołów i demonów” może też kupią egzemplarz najnowszej powieści
sensacyjnej Browna (tym bardziej, że marketing „Inferna” jest bardzo
ekspansywny).Czytelnicy bardziej wymagający zaczną lekturę i prawdopodobnie już
po kilkudziesięciu stronach bedą się zastanawiać czy przypadkiem Dan Brown nie
powtarza utartych w kulturze schematów-
Dobry ucieka przed Złymi, ale wiadomo, że główny bohater (tu: podobnie jak we
wcześniejszych książkach Robert Langdon- historyk sztuki) nie może zginąć,
Dobro ostatecznie musi zwyciężyć a Źli mogą okazać się obrońcami wyższych
wartości (tu: najwyższych, ponieważ sprawa dotyczy wirusów wektorowych, które
mogą zniszczyć płodność mieszkańców naszej planety). Skądinąd problematyka
przeludnienia w krajach afrykańskich i azjatyckich oraz wszelkie jej implikacje
(głód, choroby, umieralność dzieci, brak życiowych perspektyw) mogą zainteresować
wrażliwego czytelnika. Transhumanizm, którego wyznawcą jest tajemniczy Bertrand
Zobrist, to może nie do końca idea nowa (naturalnie pojawiają się w trakcie
lektury skojarzenia z Nietzscheańskim nadczłowiekiem, cywilizacją panów i
niewolników), ale nośna, szczególnie wśród społeczeństwa amerykańskiego
ogarniętego lękiem przed potencjalną zagładą cywilizacji. Dla czytelników,
których nie stać na podróże do miast bogatych w zabytki i cenne dzieła sztuki,
„Inferno” to nie lada gratka. Wraz z Robertem Langdonem podziwiamy największe
arcydzieła Florencji, Wenecji i Stambułu a kodem łączącym kolejne etapy
poszukiwań są frazy z „Piekła” Dantego, którymi posłużył się szalony naukowiec
a jednocześnie miłośnik „Boskiej komedii”- Zobrist. Opisy dzieł sztuki czy
architektury są na pewno zweryfikowane przez fachowców ( Dan Brown z
wykształcenia jest literaturoznawcą) i dzięki nim można odbyć wirtualną
wędrówkę po miejscach takich jak Brama Rzymska, Palazzo Vecchio we
Florencji, Pałac Dożów w Wenecji czy Hagia Sophia w Stambule. W pewnym sensie
powieść Browna może być reklamą atrakcji turystycznych miast, po których,
dosłownie, biegają bohaterowie. Ach, gdyby tak amerykański pisarz przyjechał do
Polski.
„Inferno” Dana Browna czyta się dobrze, choć to prawie 600 stron.
Jeśli przyjmiemy, że nie tylko rozwój akcji jest ważny (razi schematyzm
fabuły), ale to, co między wydarzeniami, przeczytać warto.
Oprac.: mgr Joanna Kania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz