niedziela, 20 października 2013

„Wiesz, że książki mogą być jak bandaż lub gips” – cykl recenzji. Cz.2.

Elizabeth Gilbert: Jedz, módl się, kochaj czyli jak pewna kobieta wybrała się do Italii, Indii i Indonezji w poszukiwaniu wszystkiego. 

Nie radzisz sobie ostatnio? Ktoś Cię zawiódł? Nadużył Twego zaufania? Wydaje Ci się, że jesteś do niczego i nic dobrego Cię już nie spotka? W takim razie ta książka jest właśnie dla Ciebie! Właściwie można powiedzieć, że ta książka jest jak tabliczka czekolady! Smakowita! Relaksująca! Wciągająca! Czytasz i śmiejesz się na głos! Potem odpływasz w dalekie rejony, przeżywasz rozmaite przygody, by na końcu wzruszyć się do łez. Nie brak tu energii, która strona za stroną coraz bardziej udziela się czytelnikowi. I jedyne, na co masz ochotę po przeczytaniu tej książki to wstać i … po prostu wziąć swoje życie w swoje ręce! Bo właściwie – dlaczego nie?

Co możemy przeczytać na okładce?

Bestseller „New York Timesa” i  „Publishers Weekly”.
1 miejsce w kategorii non-fiction.

Prawa sprzedane do 36 krajów.

Ponad 2,5 miliona sprzedanych egzemplarzy.

Przeczytały ją i polubiły Oprah Winfrey, Hilary Clinton oraz Meg Ryan.

Elizabeth Gilbert przed trzydziestką miała wszystko, o czym powinna marzyć nowoczesna kobieta: męża, dom za miastem, dobrą pracę. Mimo to, nie była ani szczęśliwa, ani spełniona. Przeżyła rozwód, ciężką depresję i nieszczęśliwą miłość. A potem zaczęła szukać siebie na nowo.

„Jedz, módl się, kochaj” mówi o tym, co może się zdarzyć, kiedy bierzemy odpowiedzialność za zadowolenie z własnego życia. To książka dla każdego, kto kiedykolwiek obudził się rano z nieodpartym pragnieniem zmian. 

Książka doczekała się także ekranizacji z Julią Roberts w roli głównej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz